top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

Z pełną świadomością

2013-05-27


Możemy zacząć odliczać dni, które dzielą nas od pierwszego spotkania reprezentacji Polski w tegorocznej Lidze Światowej. W piątek, 7 czerwca o godz. 17.45 na warszawskim Torwarze zagramy z Brazylią. Wszyscy to wiemy, w tym roku bronić będziemy trofeum wywalczonego w poprzednim sezonie. Patrząc na Ligę Światową nie zapominajmy, że przed nami jeszcze jedno ważne wydarzenie, które na razie pozostaje w cieniu inauguracji „światówki”, mianowicie Mistrzostwa Europy, których będziemy współorganizatorami.

W Miliczu i Twardogórze nasza reprezentacja rozegrała towarzyskie mecze z Serbią. Jak już pisałem w innym miejscu, ja osobiście mam do tego typu spotkań stosunek ambiwalentny. Z jednej strony doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, że te spotkania są potrzebne, z drugiej trzeba pamiętać, że ich wyniki tak naprawdę nie mają najmniejszego znaczenia.

Dwa lata temu w Miliczu Andrea Anastasi rozpoczął swoją przygodę z naszą kadrą od zwycięstwa w towarzyskim meczu z Rosją. Nie przypadkowo przypominam wynik tamtej konfrontacji, wygraliśmy 3:1. W drugim meczu rozegranym następnego dnia w Twardogórze przegraliśmy 1:3. Tegoroczne mecze były niemalże bliźniaczą kopią tamtych spotkań. Nie należę do ludzi zbytnio przesądnych, Anastasi i nasi siatkarze też, ale myślę, że przy tej okazji warto pamiętać, że pierwszy rok pracy włoskiego szkoleniowca z naszą reprezentacją skończył się medalowo. Jest takie powiedzenie, że historia lubi się powtarzać i oby tak było w tym roku.

Siatkarze z którymi nieco dłużej porozmawiałem w Miliczu i Twardogórze mają świadomość z czym przyjdzie im się mierzyć. Niektórzy – jak Michał Kubiak, Bartosz Kurek, czy Łukasz Żygadło – mówią wprost: jeżeli przed rokiem wygraliśmy Ligę Światową, to w tym roku cel jest oczywisty – ruszamy do obrony trofeum. Mistrzostwa Europy? Gramy u siebie, przed najlepszą publicznością, wiemy jakie będą oczekiwania…

Miniaturę tego wszystkiego z czym jesienią mierzyć się będą nasi kadrowicze mieliśmy w Miliczu. Niby graliśmy tylko towarzysko, niby wynik nie miał najmniejszego znaczenia, ale… Hala była wypełniona po brzegi, atmosfera na meczu była fantastyczna, spotkanie transmitował Polsat Sport, no nic – trzeba był zrobić wszystko, aby wygrać. A wygrać chciał zwłaszcza Anastasi, który od początku reagował na boiskowe wydarzenia, szybko wprowadzał korekty i ostatecznie dopiął swego. Jeżeli ktoś powie, że w Twardogórze było inaczej, to trzeba się z tym zgodzić. To prawda, ale tutaj mamy drugie „ale”. Nie czarujmy się, w Twardogórze grał drugi, czy jak kto woli rezerwowy skład. Podstawowi siatkarze oglądali mecz z kwadratu dla zawodników rezerwowych, a wszyscy bez wyjątku – dopołudnia – jeszcze w Miliczu, przepracowali dość ciężką jednostkę treningową.

Na koniec dwa słowa o Alei Gwiazd, której rozmach musi budzić ogromny szacunek. Obecność na uroczystości odsłonięcia pamiątkowych tablic takich osobistości siatkarskich jak Nicola Grbić, jego brat Vlado, Andrea Zorzi, Giba czy nasz Wojciech Drzyzga jest najlepszym komentarzem do tego wszystkiego, co grupa pasjonatów i wielkich animatorów siatkówki rozpoczęła w 2003 roku. Wrócę do tego tematu za tydzień, przed naszymi meczami z Brazylią, bo miałem niebywałą przyjemność porozmawiać sobie z Gibą oraz wymienionymi na wstępie gośćmi. Nie tylko o siatkówce.


Marek Magiera

Comments


bottom of page