top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

Wyścig

2017-07-28


Miesiąc pozostał do inauguracji siatkarskiego mundialu. Siatkarze polecieli do Francji, żeby się wyciszyć, potrenować i zintegrować. Tak przynajmniej mówili przed wylotem. Nie wiem dokładnie o co chodzi z tą integracją, ale mniejsza o to. Dopytywał nie będę. Jak ma to pomóc, to niech pomaga.


Dzisiaj o siatkówce nie napiszę zbyt wiele, bo odnoszę wrażenie, że nam kibicom też potrzebne jest małe wyciszenie. Wiem, że ze względu na wszystkich, którzy tu zaglądają robię poważny błąd, bo największą popularnością cieszą się teksty właśnie siatkarskie, ale co tam. Nie będę przecież pisał o instrumentach, których na trybunach używają Peruwiańczycy, chociaż z drugiej strony może i mogłoby to być ciekawe. Tak samo jak ciekawe były wyniki, które nasze siatkarki uzyskały podczas pierwszej eliminacji WGP w Limie. Swoją droga, trzeba tu wrzucić kamyczek do ogródka peruwiańskiej federacji oraz samego FIVB, bo podczas spotkania Polska – Kanada w sobotę zdarzył się chyba pierwszy w historii światowej siatkówki przypadek, aby jakiś ptaszek, który urządził sobie gniazdo pod kopułą hali, narobił w czasie meczu jednej z siatkarek na koszulkę. Dobrze, że na plecy, a nie np. na flagę, bo w świecie w którym żyjemy niejedna nacja mogłaby to uznać za śmiertelną obrazę, a nie powód do śmiechu, tak jak to było w przypadku Polek.

Dobra na koniec słowo o dzielnych Polakach jadących w Tour de France, bo dzięki nim odmłodziłem się o jakieś trzydzieści lat przypominając sobie czasy jak z wypiekami na twarzy oglądałem w telewizji podczas Wyścigu Pokoju popisy takich kolarzy jak Czesław Lang, Leszek Piasecki i inni. Niemcy Uwe Raab, Olaf Ludwig, cała plejada radzieckich kolarzy, nasze częstochowskie podwórko, kapsle, zdarte do krwi paznokcie, nasz wyścig. Później pierwszy rower i pierwsze, wspólne z kolegami etapy, w tym podjazd pod błeszyńską górę (jak ktoś będzie w okolicach Częstochowy, to niech sobie podjedzie – taka mała i niepozorna, ale fajna).

Do czego zmierzam. W tym smutnym wtedy kraju tacy ludzie jak Lang, Piasecki i inni (w życiu się wtedy nie spodziewałem, że kiedykolwiek ich poznam i jeszcze  będę z nimi na „ty”) mogli się pochwalić nie tylko wspaniałymi wynikami, ale także tym, że byli niedościgłymi wzorcami dla młodych ludzi, którzy – tak jak my – najpierw sięgnęli po kapsle, a później wsiedli na rowery i udawali swoich wielkich mistrzów. Naprawdę chciałbym, aby tak samo młodzi ludzie zareagowali na tegoroczne wyczyny Kwiatkowskiego, Majki i innych. Może te kapsle niech sobie darują, ale jak wsiądą na rowery, to będzie coś. Coś na co warto było czekać tyle lat.


Marek Magiera

Comments


bottom of page