2012-04-19
Z założenia „Krótka Piłka” regularnie pojawia się raz w tygodniu, w poniedziałki, ale tym razem nie ma co czekać z komentarzem do wydarzeń, które miały miejsce w Bełchatowie podczas dwóch finałowych spotkań PlusLigi siatkarzy. PGE Skra Bełchatów przegrała z Asseco Resovią dwa mecze i w rywalizacji o tytuł jest 2:0 dla rzeszowian. O aspekcie stricte sportowym finału będzie czas, aby kilka słów napisać po zakończeniu rywalizacji. A ten może nastąpić już w sobotę.
Oczywiście cała siatkarska Polska żyje wydarzeniami, które miały miejsce zaraz po zakończeniu drugiego meczu. Awantura jaka rozpętała się przy sędziowskim stoliku idealnie oddała emocje jakie towarzyszą głównym bohaterom zmagań o tytuł. Osobiście przyznam się, że – tutaj niektórzy mogą się zdziwić – zachowanie kilku zawodników Skry i trenera Jacka Nawrockiego wcale mnie nie szokuje. To są emocje, a każdy kto uprawiał sport doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że w tej zabawie chodzi nie tylko o medale. Martwi mnie co innego, mianowicie forma wyartykułowania swoich racji. Latające po całej hali słowa zaczynające się na litery k... i ch... zwyczajnie nie przystoją, jeżeli ich się nadużywa. Pomijam już zupełnie zwracanie się młodego jeszcze zawodnika, lat dwadzieścia z małym hakiem do poważnego człowieka w sile wieku, do tego szefa sędziów na „ty”, bo to jest elementarna kwestia kultury osobistej.
Na koniec słowo o człowieku, który mi naprawdę zaimponował. Pokazał klasę, ogromną kulturę, pełen profesjonalizm i niezwykle trzeźwe spojrzenie na sytuację. To Mariusz Wlazły. Prawdziwy kapitan! Na boisku nie odpuszczał, momentami w pojedynkę bił się z dużo lepszym tego dnia rywalem, walczył do końca, a swoim zachowaniem podczas pomeczowej awantury udowodnił, że można dochodzić swoich racji w sposób cywilizowany, grzeczny i do tego nikogo nie obrażając. Brawo! Dodam jeszcze, że po meczu szczerze pogratulował przeciwnikowi dwóch zwycięstw.
Nie znam Mariusza na tyle, aby na jego temat wypowiadać się szerzej, bo nasze kontakty ograniczają się tylko do spraw zawodowych. Raz wypiliśmy kawę w towarzystwie kilku innych bełchatowskich siatkarzy. Było to przed finałowym turniejem Pucharu Polski w Rzeszowie. Wtedy przez rzeszowską publiczność Wlazły – delikatnie rzecz ujmując – nie został przyjęty najcieplej. Nie wiem jak będzie teraz, bo kibic płacący za bilet ma prawo wyrażać swoje emocje w sposób na jaki ma tylko ochotę, pod warunkiem, że nie przekroczy określonych norm. Wierzę jednak w mądrość fanów Resovii, którzy na siatkówce znają się znakomicie i którzy na trybunach hali na Podpromiu niejednokrotnie tworzyli widowiska lepsze od tych, które mieliśmy okazję oglądać na boisku. W takich chwilach – jak ta która przed nami – jest okazja, aby potwierdzić wielką klasę. Tak jak zrobił to Wlazły w Bełchatowie.
Marek Magiera
Comentarios