top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

Sześć godzin podziwu

2012-01-30


To co zrobili w niedzielę Djoković z Nadalem podczas finałowego meczu Australian Open było niesamowite, nie z tej ziemi. To była kwintesencja zawodowego sportu, coś fantastycznego, coś co wyróżnia najlepszych z najlepszych, zawodowców przez duże „Z”. W życiu nie obejrzałem całego meczu tenisowego. Aż do niedzieli, kiedy nie oderwałem wzroku od telewizora ani na chwilę. Spędziłem z Djokovićem i Nadalem blisko sześć godzin i nie żałuję z tego ani jednej minuty. Warto było!

Kibicowałem Djokovićowi. W finale spotkało się wprawdzie dwóch wielkich sportowców, ale sam nie wiem, skąd ta sympatia do Serba. Może stąd, że zupełnie przez przypadek miałem okazję popatrzeć z boku na Novaka, nie zdając sobie sprawy z faktu, że to naprawdę on. To było podczas Mistrzostw Europy siatkarek w Belgradzie. Na kilkadziesiąt minut przed pierwszym meczem dnia, naszą Polsatowską ekipą, z Jackiem Grabowskim i Kubą Radeckim wybraliśmy się na podwójne espresso. W kafejce w hali „Pionir” naszą uwagę zwrócił trener Zoran Gajić (jego poznaliśmy od razu), który przy swoim stoliku żywo dyskutował z kimś uśmiechniętym od ucha do ucha. Djoković? Niemożliwe, co on by tu robił? Skąd my znamy tego faceta? Oświecenie nastąpiło chwilę później, już w środku, kiedy spiker przywitał na trybunie VIP gościa specjalnego – właśnie Novaka Djokovića. Do dziś mam w pamięci sms-a od przyjaciela z Polski o treści „czy ty widzisz, kto tam jest?”. Odpisałem, że przed meczem piłem z nim kawę. A, że przy innym stoliku?  Jakie to ma znaczenie…

Teraz już zupełnie poważnie. Djoković i Nadal wygrali już tyle turniejów i zarobili tyle pieniędzy, że ten mecz mogliby potraktować jako jeden z wielu finałów. Ale nic z tego. Oni potraktowali go w sposób wyjątkowy i jestem przekonany, że tak też będzie przy każdym kolejnym ich spotkaniu. Kiedy po paru godzinach walki jeden z nich dosłownie „umierał” na korcie i kiedy wydawało się, że jest już po zabawie, zaczęły się dziać rzeczy niezwykłe i w żaden racjonalny sposób niewytłumaczalne. Ten mecz pokazał dobitnie jaką przewagę może mieć, i w sumie ma, sport nad innymi dziedzinami życia.

Jestem zdania, że ten mecz powinien obejrzeć każdy z młodych zawodników chcących zawodowo zająć się sportem, obojętnie jaka dyscypliną, nie tylko tenisem, ale piłką nożną, siatkówką, koszykówką itd. Kiedy siedziałem przed telewizorem i zaczynała się szósta godzina transmisji, oni w 30-stopniowym upale biegali za piłką jak nakręceni i nie szczędzili sobie długich wymian z potężnymi uderzeniami. Później, podczas wręczania nagród, kiedy Djoković przyznał, że jest gotowy na kolejne takie mecze, ani raz nie wypowiadając słowa „zmęczenie”, tak sobie pomyślałem, jak głupio muszą się czuć niektórzy nasi „zawodowcy” zmęczeni sezonem już po czterech, czy pięciu ligowych kolejkach.

Dobrze, tyle o tym niesamowitym finale, teraz dwa słowa o zakończonym w Radomiu finałowym turnieju o Puchar Polski siatkarek. Po pierwsze gratulacje dla zespołu z Dąbrowy Górniczej, trenera Kawki i jego współpracowników, a także kibiców MKS-u. Wszyscy bez wyjątku pokazaliście, że oprócz umiejętności trzeba mieć jeszcze wielkie serducho do walki. Od powrotu z Radomia do domu dwa razy obejrzałem powtórki ostatnich akcji finałowego meczu z Atomem. Tylko po to, aby jeszcze raz zobaczyć jak pięknie potrafiliście się cieszyć ze zwycięstwa w imprezie. Brawo!

Marek Magiera

Comments


bottom of page