top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

Puchar radości

2016-02-08


Turniej o Puchar Polski siatkarzy we Wrocławiu wygrał zespół najlepszy. Tak jest zawsze. Zawsze wygrywa najlepszy. Nie ma inaczej. Można dyskutować, czy to, czy tamto, czy siamto, ale zawsze wygrywa najlepszy i kropka. Takie to niepisane prawo sportowej rywalizacji. W tym roku najlepsza okazała się Skra, która po fantastycznym finale pokonała ZAKSę. Gratulacje!


Gdzieś między wierszami wyczytałem, że rozgrywanie turniejów o Puchar Polski mija się z celem, bo siatkarze i kluby nic z tego nie mają. Nie zgadzam się z tą opinią i nie chodzi mi wcale o finansową nagrodę za pierwsze miejsce. Puchar Polski jest cykliczną imprezą o bogatej historii i jednym z elementów siatkarskiej układanki w której swoje miejsce mają też zawodnicy, którzy są zawodowcami, mają podpisane profesjonalne kontrakty, zarabiają duże pieniądze i do ich obowiązków należy gra oraz godne reprezentowanie klubowych barw. I wszyscy, którzy we Wrocławiu grali wypełnili swoje obowiązki w stu procentach. Brawo! Niby ten Puchar Polski tak niewiele warty, ale jakoś radość z jego zdobycia była ogromna, tak samo jak ogromne było wkurzenie wszystkich tych, którzy odpadali w drodze do finału. No i przegranych w samym finale. Dziwne, prawda?

W piątek, kiedy wychodziłem z hali, zatrzymała mnie na chwilę bardzo sympatyczna pani, tak na oko w moim wieku, albo i młodsza ode mnie. - Panie Marku, mam nadzieję, że napisze pan w Krótkiej Piłce kilka ciepłych słów o drużynie SMS-u?

Okazało się, że owa pani jest stałą czytelniczką moich poniedziałkowych pisanek (bardzo mi miło),a przy okazji, albo raczej przede wszystkim, mamą jednego z młodych siatkarzy SMS-u.

No cóż ja mogę napisać? Kto był w hali, albo oglądał mecz w Polsacie Sport, to widział. Fajna grupa, co ważne charakternych i zdeterminowanych chłopaków, o sporych już umiejętnościach, do tego odpowiednio ukierunkowanych. Super! W tym miejscu brawa też dla GKS-u Katowice.

Siatkarskich emocji nie brakuje i brakować nie będzie. I pewnie nie da się od nich zupełnie uciec zjeżdżając na nartach, ale o tym przekonam się na własnej skórze w tym tygodniu. Razem z żoną i synem korzystając z zimowych ferii jedziemy na tych kilka dni do naszej ukochanej Bukowiny. Z tymi nartami, to się jednak jeszcze zobaczy, bo jak jechałem wczoraj na mecz do hali, to mi termometr w samochodzie pokazał 14 stopni. Może zamiast nart lepszy będzie rower, co i tak nie zmienia faktu, że będzie fajnie. Pozdrawiam wszystkich i do następnego tygodnia.


Marek Magiera

Commentaires


bottom of page