top of page
Zdjęcie autoraMarek Magiera

Pocałunek tygrysa

2017-04-03


W sobotę mieliśmy pierwszy dzień kwietnia, czyli Prima Aprilis. Lubię ten dzień z jednego powodu. W gazetach można wtedy przeczytać coś naprawdę ciekawego, a nie jakieś nic nie znaczące głupoty, że ktoś tam na piłkarskim boisku celnie kopnął piłkę, albo w meczu siatkówki popisał się atomowym atakiem z drugiej linii. I szkoda tylko, że te niektóre zmyślone historie są tylko... zmyślone.


Oczywiście najlepsze są te historie na które ludzie dają się nabrać. A takich trochę było, może niekoniecznie w tym roku, ale w ogóle. Z tymi sportowymi akurat różnie bywa. Ciężko się pewnie nabrać na informację podaną kilka lat temu, że Shaquille O'Neal wznawia karierę i będzie grał w... Śląsku Wrocław. Gdyby autor napisał, że słynny Shaq zakochał się w jakiejś wrocławiance - a to akurat byłoby bardzo możliwe, bo moim skromnym zdaniem Polki to najpiękniejsze kobiety na świecie - i kupił sobie ten Śląsk, to wyglądałoby to bardziej wiarygodnie, a tak wyszło jak wyszło.

Kiedy jeszcze pracowałem w Częstochowie w "Życiu Częstochowy" miałem kolegę, który był wielkim smakoszem piwa. Na jeden raz potrafił wypić z dziesięć sztuk i w ogóle nie było po nim widać, że przyjął taką ilość. Miał jednak małżonkę, która suszyła mu o to piwo głowę, więc postanowił ją wziąć sposobem. Na dzień pierwszego kwietnia przygotował tekst do gazety o odkrytych przez amerykańskich uczonych nieprawdopodobnych właściwościach leczniczych złotego trunku, który u mężczyzn rzekomo zabija komórki rakowe. Były w tym tekście wypowiedzi amerykańskich profesorów, wyniki badań, no cuda wianki po prostu. I wiecie co? Od tego momentu żona przestała się o to piwo... pienić, co więcej, robiąc zakupy czasami dzwoniła i pytała czy on to piwo w domu ma. W gazecie dzień później ukazało się oczywiście wyjaśnienie, że to nieprawda , ale ta gazeta do domu autora tekstu już nie dotarła.

Jaki był najlepszy medialny Prima Aprilisowy żart, który pamiętam? No chyba ten mający trochę wspólnego ze sportem, który wymyślił Jerzy Urban w tygodniku "Nie", a na który nabrało się pół Polski. Cała historia miała miejsce grubo ponad 20 lat temu. Urban napisał, że wykupił prawa do Mazurka Dąbrowskiego, dotarł do rodziny Józefa Wybickiego, i że jest jedyną osobą, która będzie dysponowała prawami autorskimi do publicznego wykonywania naszego hymnu państwowego. W tekście zaznaczył, że jeśli do Polski przyjedzie np. prezydent USA i będzie oficjalne powitanie na lotnisku, to on jako pełnoprawny właściciel praw do Mazurka Dąbrowskiego nie pozwoli go zagrać. To samo miało dotyczyć wygranych przez naszych sportowców na międzynarodowych imprezach.

Nie ukrywam, że z poglądami pana Urbana było mi zawsze tak jakoś nie po drodze, ale trzeba przyznać, że to jednak inteligentna bestia. Podejrzewam, że wtedy, 20 lat temu, pękał ze śmiechu kiedy zaczęły powstawać obywatelskie ruchy broniące naszego hymnu na czele z Ruchem Obrony Mazurka Dąbrowskiego. Przyznaję, że sam wtedy dałem się nabrać, bo po przeczytaniu tego tekstu wyrzuciłem z siebie tyle wyzwisk, ile kilka lat temu mój sąsiad wyrzucił na polski rząd, kiedy usłyszał w radio - oczywiście pierwszego kwietnia - że trzeba będzie płacić podatek od posiadania i rozpalania... grilla.

W pierwszy weekend kwietnia na szczęście żartów nie robili sobie siatkarze. Resovia zagrała fenomenalny mecz ogrywając ZAKS-ę, Jastrzębski Węgiel potwierdził meczem z Łuczniczką, że na miejsce w finałowej czwórce zwyczajnie zasłużył, a Skra zagrała na nosie wszystkim miłośnikom spiskowej teorii dziejów. Byłem w Bełchatowie i przed meczem z różnych źródeł dało się zasłyszeć opinie, że Skra przegra z Effectorem, aby w półfinale rozgrywek PlusLigi zagrać z Zaksą, którą dwa razy ograła w fazie zasadniczej, a nie z Resovią, z którą gra jej zwyczajnie nie idzie. Ostatecznie, jak wiemy, Skra wygrała 3:0 i w play off zagra z Resovią.

Moim skromnym zdaniem dobrze się stało, że Skra nie kalkulowała, nic nie wybierała (teraz tak pomyślałem, a może tak sobie akurat wybrała, kto to wie, ha ha), wszystko odbyło się z duchem sportu. Wszyscy wiemy, że jego ideą jest wygrywanie, pokonywanie rywali, własnych słabości, przełamywanie kolejnych barier i bicie rekordów. A z tymi wszystkimi próbami wyboru jest trochę tak jak powiadał były trener piłkarskiej reprezentacji Polski Wojciech Łazarek, tu cytat: "z próbą pocałowania tygrysa w dupę - przyjemność wątpliwa, a ryzyko duże".

Półfinały zapowiadają się rewelacyjnie. Już nie mogę się ich doczekać. Wszystkim drużynom i ich kibicom życzę powodzenia i tylko pozytywnych emocji!


Marek Magiera

Comments


bottom of page